Suliła, czyli Bieszczady mniej znane – opis widokowej trasy z Turzańska
Gdy myśli się Bieszczady, to wyobraźnia sięga zatłoczonych szlaków turystycznych, obleganych szczytów oraz pełnych parkingów. W tym całym paśmie miejscem innym od wszystkich jest Suliła – szczyt graniczący z Beskidem Niskim, ale należący jeszcze do Bieszczadów Zachodnich. Suliła nie dość, że jest spokojna, to jeszcze atrakcyjna widokowo. Jest jednak jeden haczyk – trzeba wybrać się drogą bez żadnego oznakowania, czyli tak jak my.
- Najkrótszy i najłatwiejszy szlak na Suliłę prowadzi z przełęczy. Współrzędne: 49.3521, 22.1633. Można tam dojechać samochodem. Droga pod koniec jest w gorszym stanie.
Cerkiew świętego Archanioła Michała w Turzańsku – parking na początku drogi
Po ponad 2 godzinach byliśmy na miejscu. Parking na początku naszego nieoznakowanego szlaku znajdował się przy drewnianej cerkwi świętego Archanioła Michała w Turzańsku. Gdy przyjechaliśmy, to cerkiew była w remoncie. Wszędzie były rusztowania. Świątynia została wzniesiona w 1803 roku. Obok niej znajduje się cmentarz.
- Współrzędne bezpłatnego parkingu przy trasie na Suliłę: 49.3692, 22.1289. Jest tam miejsce na około 7 samochodów. Zobacz na mapę naszej trasy.
- Długość szlaku: 9 kilometrów,
- Czas przejścia: 4 godziny i 20 minut,
- Suma podejść: 320 metrów.
Trasa na Suliłę 759 m n.p.m. w Bieszczadach
Na początku musieliśmy dostać się do szerszej drogi, która prowadziła na szczyt. Poszliśmy na północ wąską ścieżką przy ogrodzeniu cmentarza. Mieliśmy je po prawej ręce. Przed nami był widoczny jakiś budynek. Po 250 metrach dotarliśmy do drogi.
Na niej skręciliśmy w lewo i szliśmy przed siebie przez 200 metrów. Tam było kolejne skrzyżowanie, na którym skręciliśmy w prawo między drzewa. Z lewej strony widzieliśmy wzniesienie Lachówka 525 m n.p.m. Po skręcie szliśmy cały czas pod górę. Tam już nie mogliśmy się zgubić, ponieważ prowadziła nas jedyna droga w terenie. Widoki mieliśmy i na wschód i na zachód.
Wychodziliśmy coraz wyżej i delikatnie szliśmy w prawo. Trawy były wysokie, ponieważ mało kto tamtędy chodzi. Chyba głównie mieszkańcy na grzyby. Zdobyliśmy Horę 622 m n.p.m. oraz Wysoki Wierch 649 m n.p.m. Trochę te tereny przypominały Pieniny. Przed nami widzieliśmy nasz cel. Na samej górze stał maszt telekomunikacyjny. Łąką szliśmy do góry aż dotarliśmy do ambony myśliwskiej.
Suliła w Bieszczadach – jak wejść na szczyt?
I teraz zaczęło się najciekawsze. Szliśmy według mapy papierowej i nawigacji w telefonie. Droga zaprowadziła nas donikąd, ponieważ trafiliśmy na pokrzywy i krzaki. Musieliśmy wrócić do ambony i iść na przełaj.
Jak więc wejść na Suliłę? Mając ambonę przed sobą, a za plecami widoki w kierunku zachodnim, ruszyliśmy w lewo wzdłuż granicy lasu. Trzymaliśmy się kilka metrów od niego, idąc cały czas po trawie. Mieliśmy włączoną nawigację w telefonie. Tam trzeba iść cały czas prosto. Od ambony do szlaku niebieskiego to 500 metrów. Gdy skończyła się łąka to weszliśmy do lasu. Tam odcinek był krótszy.
- Jeśli od ambony pójdziesz na wschód, to zawsze trafisz do niebieskiego szlaku, ponieważ prowadzi on z południa na północ. Na mapie będzie to lepiej widać.
Wreszcie dotarliśmy do szlaku i skręciliśmy w prawo. Mieliśmy chwilę podejścia pod gorę, ale to tylko 200 metrów. Byliśmy już pewni, gdzie idziemy. Szczyt jest zalesiony i nie ma z niego żadnych widoków. Na górze jest maszt telekomunikacyjny, kamienny słupek triangulacyjny oraz 2 oznaczenia szczytu. Suliła należy do Korony Ziemi Sanockiej.
Przełęcz pod Suliłą 609 m n.p.m.
Nie siedzieliśmy tam długo, tylko szliśmy od razu w dół. Przerwę mieliśmy zrobić dopiero na przełęczy. W dół mieliśmy 1,3 km. Traciliśmy wysokość, a widoki obserwowaliśmy w kierunku południowo-zachodnim. Cały czas pokonywaliśmy wysokie trawy, chociaż na znakowanym szlaku nie przeszkadzała to tak bardzo.
Na przełęczy pod Suliłą 609 m n.p.m. natknęliśmy się na tabliczkę z informacją o niedźwiedziach. Była tam również ławeczka oraz oznakowanie przełęczy. Tam siedzieliśmy przez 15 minut. Przed nami była już ostatnia część wycieczki, czyli trasa około 3-kilometrowa po kamienistej drodze, a później po asfalcie. Mijaliśmy domy miejscowości Turzańsk. Szło się przyjemnie, chociaż robiło się gorąco. Po 40 minutach byliśmy z powrotem na parkingu przy cerkwi.