Bacówka PTTK Bartne, Wołowiec i Banica w Beskidzie Niskim
Bacówka PTTK Bartne, wieś Wołowiec i Banica w Beskidzie Niskim to kolejne miejsca, która odwiedziliśmy podczas naszych podróży. Przeszliśmy dalej szlakiem nieopodal Banickiej Góry 614 m n.p.m., a także Magurycza Małego 698 m n.p.m.
- Zobacz nasze najpiękniejsze szlaki w Beskidzie Niskim.
Mapa trasy turystycznej do Bacówki PTTK w Bartnem, Wołowca, Banicy i na Magurycz Mały
Bartne – Schronisko PTTK w Bartnem – Wołowiec – Banica – Magurycz Mały – Bartne
- Długość naszej trasy to 20 kilometrów,
- Na szlaku zrobiliśmy 559 metrów podejścia,
- Wycieczka zajęła nam 8 godzin z przerwami.
Szlak z Bartnego do Bacówki PTTK w Bartnem
Parkujemy nieopodal cerkwi greckokatolickiej pod wezwaniem Świętych Kosmy i Damiana przy budynku Ochotniczej Straży Pożarnej w Bartnem i ruszamy za znakami ścieżki rowerowej. Biegną tutaj też szlaki koloru żółtego i niebieskiego. Kierujemy się w stronę Bacówki PTTK w Bartnem za asfaltem. Po drodze mijamy liczne krzyże i chyże łemkowskie.
- Współrzędne parkingu w Bartnem: 49.5624, 21.3361.
Krzyży jest tutaj dość sporo, bo przecież to Beskid Niski, więc występują one w tych rejonach na porządku dziennym. Mijamy jedną chyże łemkowską, a w niej za oknem widzimy duchy.
Po około 40 minutach dochodzimy do Głównego Szlaku Beskidzkiego, a także niebieskiego, który rozpoczął się przy bacówce. Chociaż mamy iść za czerwonym szlakiem w prawo, to my kontynuujemy i zmierzamy do obiektu PTTK. Chcemy tam usiąść i zjeść śniadanie. A i tam nigdy tam nie byliśmy, to zobaczymy, jak w środku jest.
Bacówka PTTK Bartne w Beskidzie Niskim
Po około 45 minutach dochodzimy do bardzo przyjemnego budynku. To Bacówka PTTK w Bartnem. Wychodzimy po schodkach, chwytamy za klamkę i… ZAMKNIĘTE. To chyba niemożliwe o godzinie 9.30. Przecież czynne 24 godziny na dobę przez cały rok. Niestety musieliśmy obejść się smakiem.
Z Bartnego do Wołowca
Patrzymy na znaki i wybieramy oczywiście czerwony, tak jak zaplanowaliśmy. Wracamy do odbicia szlaków, skręcamy w lewo i idziemy w kierunku Wołowca. Przechodzimy po zaśnieżonej i zamarzniętej drodze. Przed nami widzimy Magurycza Dużego 777 m n.p.m.
Dla zainteresowanych; na jego wschodnim stoku znajduje się osuwisko wraz z dwoma jeziorkami osuwiskowymi. Do tego miejsca można dotrzeć dojściowym szlakiem od szlaku koloru niebieskiego. My jednak po przejściu 1,5 km od bacówki skręcamy w lewo i zostawiamy niebieski szlak turystyczny. Cały czas na drzewach mamy kolor czerwony.
Spacerujemy sobie po lesie, niestety bez widoków. Pogoda nad Beskidem Niskim jest dość kiepska, całkowite zachmurzenie, więc nie ma na co wyczekiwać. Zresztą w tym dniu nie wychodzimy praktycznie na żaden szczyt, a jedynie przechodzimy dość blisko wierzchołka Magurycza Małego 698 m n.p.m., ale on też jest całkiem zalesiony. Choć Banicka Góra 614 m n.p.m. jest odsłonięta, to też nie wychodzimy na jej wierzchołek.
Wieś Wołowiec w Beskidzie Niskim
Od momentu, gdzie zostawiliśmy szlak pieszy niebieski, to zaczęła się trasa narciarstwa biegowego, która pokrywała się ze szlakiem, którym my szliśmy, czyli czerwonym. Gdy dostrzegliśmy pierwszych narciarzy, to pomyśleliśmy, że chcą odpocząć od zgiełku i w sumie wybierając nieuczęszczany Beskid Niski, będą mieć tutaj spokój.
Szybko dochodzimy do Wołowca, a nawet przy końcu w towarzystwie rzeki Mereszka. Po drodze mijamy jeszcze Chatę Kasi, która zaprasza na domowe posiłki. Wychodzimy na asfalt i zmierzamy do centrum miejscowości.
Wieś Banica w Beskidzie Niskim
I co teraz? Widzimy tabliczki i skrzyżowanie szlaków pieszych i narciarskich. My obieramy kierunek Banica za szlakiem żółtym. Maszerujemy jakiś kilometr szutrową drogą, a następnie cztery kilometry już lasem zwykłą ścieżką. Nieco się wypogodziło, a nawet zaświeciło nam słońce. Zima piękna jest!
Śnieżne trasy przez lasy
Przechodzimy przez porobione mostki nad potokiem. Na tym odcinku jemy drugie śniadanie. Idziemy w dobrych humorach, mijając się z narciarzami, którzy korzystają ze wspomnianych tras narciarstwa biegowego o nazwie „Śnieżne trasy przez lasy”.
Narciarzy jest tylu, że aż zastanawiamy się, gdzie my to jesteśmy. Czy to na pewno Beskid Niski? No tak. Zgadza się. Beskid Niski jak nic. Szkoda tylko, że tylu turystów pieszych tutaj nigdy nie możemy spotkać. Cały czas schodzimy z trasy w śnieg, że aż buty zaczynają robić się mokre od topniejącego śniegu.
My docieramy do Gościńca Banica. Otoczenie tej agroturystyki jest dość przyjemne. Otwarty teren, wiata zbudowana obok z miejscem na ognisko. Odpoczywamy tutaj chwilę i nie wychodzimy nawet na szczyt. Tylu było narciarzy, że nawet nie szukaliśmy najwyższego punktu. Do tej pory przeszliśmy jakieś trzynaście kilometrów.
Przed nami jest jeszcze powrót do miejscowości Bartne żółtym szlakiem. Ruszamy w drogę powrotną. Przechodzimy nieopodal cmentarza numer 62, jednego z licznych, które są w tym paśmie. Trasa piesza nadal pokrywa się z trasami narciarskimi, ale tylko do najbliższej drogi, którą możemy dotrzeć w okolice bacówki.
Powrót do wsi Bartne
My wybieramy szlak żółty. Oczywiście beskidzki las nas nie opuszcza, a po mniej więcej dwóch kilometrach jesteśmy w okolicy szczytu o nazwie Magurycz Mały 698 m n.p.m., o którym wspominałam na początku. Błoga cisza prowadziła nas do zakończenia wędrówki. Po wyjściu z lasu odcinek ten był otwartą polaną.
Na pożegnanie z Beskidem Niskim przechodzimy przez lodowatą wodę, dlatego że nie został zrobiony w tym miejscu żaden mostek i nie możemy się inaczej przedostać na drugi brzeg Bartnianki.
Niestety całe buty zostały zamoczone. Cieszyliśmy się, że nie zaczynaliśmy od tej strony. Na samiutki koniec został nam tylko niewielki odcinek asfaltem, aby dostać się do samochodu. Uwaga – można ominąć przejście wody w tym miejscu. Wystarczy brzegiem udać się w prawo i za jakieś 400 metrów powinien być mostek. Trasa miała być spacerowa i nie liczyliśmy na nic szczególnego. A tu tyle się działo! Dzień ten był bardzo udany.
W tym roku to ja „założyłem „ślad przez Kanade czyli z Wolowca na Banice, nie sądziłem ze będzie miał takie powodzenie, nie napisaliście ze na stoku Magurycza jest dawny kamieniolom, a mostki w BN to rzadkość i poza Kanadą (nomen omen ) nie występują