Dźwiniacz Górny – ścieżka przyrodniczo-historyczna z Bazy nad Roztokami w Tarnawie
Dźwiniacz Górny to dawna nieistniejąca wieś w Bieszczadach, która przed wojną tętniła życiem. Po 1954 roku została wysiedlona, domostwa spalone, a obecnie można tam wędrować ścieżką przyrodniczo-historyczną przez dzikie i jeszcze do końca nieodkryte Bieszczady. Ścieżka prowadzi od Bazy nad Roztokami do cmentarzy oraz torfowiska. Jest przyjemną trasą prowadzącą głównie przez szerokie łąki, lasy i bobrowiska z widokiem na Ukrainę, a miejscami nad Sanem.
- Przed dojazdem do Tarnawy warto włączyć sobie tryb samolotowy w telefonie, ponieważ ściąga zasięg z Ukrainy. Jeśli masz na kartę, to ściągnie Ci pieniądze do zera, ale jak masz na abonament to już jest gorsza sytuacja,
- Warto przed wyruszeniem na szlak pobrać darmowy audiobook wydawnictwa Bieszczadzkiego Parku Narodowego, który jest przewodnikiem po ścieżce.
Parking przy Bazie nad Roztokami i wstęp do Bieszczadzkiego Parku Narodowego
Po wejściu na wieżę widokową w Mucznem, przejechaliśmy kawałek dalej do Tarnawy Niżnej, żeby dojechać do parkingu przy Bazie nad Roztokami. Na miejscu był mały sklep oraz bar, przy którym siedziało kilka osób i jadło śniadanie. My weszliśmy do środka, żeby kupić bilety wstępu do Bieszczadzkiego Parku Narodowego oraz zapytać o parking.
- Bilet wstępu do Bieszczadzkiego Parku Narodowego kosztował 8 złotych, a ulgowy 4,
- Parking za bramą kosztował 9 złotych za cały dzień.
Rozpoczęliśmy po godzinie 9 i ruszyliśmy na początek ścieżki do Dźwiniacza Górnego. Ten rozpoczynał się około 100 metrów dalej nad potokiem Roztoki.
Ścieżka przyrodniczo-historyczna Dźwiniacz Górny – opis i mapa trasy
Na początku były tabliczki z oznakowaniem. Prowadziła nas zielona ścieżka, która najpierw wiodła w kierunku potoku i drewnianego mostu. Przeszliśmy przez niego i rozpoczęliśmy podejście. Po 100 metrach wyszliśmy na widokową łąkę. W międzyczasie zobacz jeszcze mapę turystyczną ścieżki Dźwiniacz Górny.
Trasa turystyczna nie była trudna, ponieważ prowadziła głównie po prostym. Ścieżka nie była jeszcze dobrze wydeptana, ponieważ tymi szlakami jednak nie chodzi zbyt wiele osób. Czasami trafiliśmy na uatrakcyjnienie szlaku – mostek nad potokiem czy drewniana kładka. Co jakiś czas mijaliśmy tabliczki z kierunkiem marszu i długością przejścia.
Najciekawiej zrobiło się po około 1700 metrach, ponieważ wtedy wyszliśmy na łąkę. Dobrze widzieliśmy po prawej stronie Kiczerę Dźwiniacką 792 m n.p.m. na Ukrainie po drugiej stronie Sanu. Z lewej strony stała wysoka góra Świetlikowe 728 m n.p.m., a obok w oddali nad lasem Jeleniowaty 907 m n.p.m.
Po 3,3 km doszliśmy do drogi betonowej. W lewo do cmentarzy mieliśmy jeszcze 1 kilometr. Maszerowaliśmy po prostej. Po 700 metrach byliśmy już przy dużej drewnianej wiacie turystycznej. Tam mogliśmy odpocząć po ponad godzinnym marszu.
Cmentarze w Dźwiniaczu Górnym i nieistniejąca wieś
Dźwiniacz Górny istniał do 1946 roku. Później wysiedlono mieszkańców do ZSRR i zniszczono zabudowę. Resztę dopełniła przyroda. Obecnie pozostały tam tylko 2 cmentarze oraz kilka przydrożnych krzyży. Jest to teren Bieszczadzkiego Parku Narodowego, ale gdzieniegdzie poza szlakiem można zobaczyć zarośnięte piwniczki lub podmurówki.
- W 1938 roku w Dźwiniaczu Górnym mieszkało 1549 osób.
Od drewnianej wiaty do pierwszego cmentarza mieliśmy 200 metrów. Pierwszy – starszy cmentarz w Dźwiniaczu liczy około 16 nagrobków. Jest tam także tablica informacyjna, dzięki której można poznać historię nieistniejącej wsi. Po kilku minutach poszliśmy dalej do nowszego cmentarza. Był on większy, ale obecnie znajduje się na nim tylko kilka nagrobków.
- Dawniej nowy cmentarz znajdował się poza ścieżką. Dojście do niego było utrudnione. Teraz trawy są koszone i można tam dotrzeć. A jeszcze nieco dalej jest torfowisko, do którego także warto się wybrać. Znajduje się 300 metrów dalej.
Wędrówka nad Sanem
Po zobaczeniu cmentarzy wróciliśmy do drewnianej wiaty i rozpoczęliśmy powrót do Bazy nad Roztokami. 1 kilometr szliśmy tym samym szlakiem, a potem na rozwidleniu poszliśmy prosto za drogą betonową. Szliśmy nad Sanem i wzdłuż granicy z Ukrainą (San wyznacza tutaj naszą wschodnią granicę kraju). Kilka razy zobaczyliśmy słupki graniczne i informacje, żeby się nie zbliżać.
Trasa biegła prosto przez 2 kilometry bez większych podejść. Ciekawym momentem było przejście przez potok Roztoki. Dobrze, że jego poziom był niski, więc mogliśmy bez problemów go przekroczyć. Gdy woda jest wyższa to nie ma możliwości suchego i bezpieczneo przejścia. Można ominąć ten odcinek – 200 metrów wcześniej jest tabliczka z oznakowaniem.
Po przejściu przez potok wyszliśmy na drogę asfaltową. Nią szliśmy na parking jeszcze przez 900 metrów. Przejście całej 8-kilometrowej ścieżki zajęło nam 3 godziny z przerwami.
śliczne zdjęcia nieposkromionej natury przepięknie!