Żar w Pieninach Spiskich | szlak Krempachy – Dursztyn – Niedzica
Żar 883 m n.p.m. to szczyt w Pieninach Spiskich niedaleko Jeziora Czorsztyńskiego. Na szczycie znajduje się drewniana wieża widokowa. Z polan poniżej wierzchołka rozciągają się wspaniałe widoki na Tatry oraz Gorce.
- Na spiski Żar jechaliśmy z PTT z Nowego Sącza, więc nie robiliśmy szlaku pętli,
- Szliśmy z Krempachów do Niedzicy przez góry,
- Ty możesz iść najkrótszym szlakiem, a później wrócić na parking – informacja poniżej,
Najkrótszy szlak na Żar w Pieninach
- Najkrótszy szlak na Żar w Pieninach Spiskich prowadzi z Dursztyna,
- Oznakowany jest kolorem czerwonym,
- Długość trasy to 3,3 km,
- Czas przejścia to 1 godzina i 10 minut w jedną stronę.
- Współrzędne parkingu przy kościele: 49.4132, 20.1918.
Mapa szlaku górskiego na górę Żar w Pieninach Spiskich
Krempachy – Dursztyn – góra Żar (Branisko) – Przełęcz Przesła – Cisówka – Niedzica
- Długość naszej trasy to 15,3 km,
- Na trasie mieliśmy 515 metrów podejścia,
- Wycieczka z przerwami zajęła nam 6 godzin.
Krempachy – parking
Przez Łącko, Krościenko, Frydman dojeżdżamy na miejsce po godzinie 9:15. Wysiadamy na przystanku autobusowym niedaleko kościoła św. Marcina. Wszyscy na początku przygotowujemy się do drogi.
- Współrzędne parkingu w Krempachach: 49.4349, 20.1633.
Szlak zielony do Dursztyna
Ruszamy za znakami koloru zielonego. Pogoda, która stała pod znakiem zapytania jest na razie bardzo ładna. Kurtkę można spokojnie schować do plecaka. Jest ciepło, a deszczu nie widać. Jak jechaliśmy autobusem, to na Przełęczy Snozka, bajecznie było widać czubki Tatr nad gęstymi chmurami.
Potok Durściański
Znajdujemy się na Spiszu w pobliżu Jeziora Czorsztyńskiego i Zamku w Niedzicy. Właśnie w jego stronę będziemy się kierować. Tereny te lubimy przede wszystkim dlatego, że świetne tutaj mają widoki na Tatry. Przypomina nam się poranek na Grandeusie – szczycie, który leży nad Dursztynem, pod którym będziemy niedługo przechodzić. Idziemy drogą i musimy pokonać pierwszą przeszkodę.
Trzeba przedostać się na drugą stronę, nad Potokiem Durściańskim, a kamieni do pomocy jest tam bardzo mało. Jednak od czego mamy buty z grubą podeszwą. Przecież nie przemokną, nawet jeśli się trochę zamoczymy.
Lorencowe Skałki, Rafaczowe Skałki, Korowa Skała, Borsukowa Skała
Przejście przez potok okazuje się bułką z masłem dla całej grupy i już wszyscy stoją pod pierwszą ciekawą skałą o nazwie Gęśle. Ma ona kształt maczugi i jest unikatowa w skali całych Pienin. Jej nazwa pochodzi od gęśli – ludowych instrumentów muzycznych. Skała jest pomnikiem przyrody, a słynie z idealnego miejsca do wspinaczek.
Dokładna nazwa tego miejsca to Lorencowe Skałki. Ich grzbiet jest zalesiony i prowadzi do niego nieoznakowana ścieżka. Na dole mamy ławkę i tablicę informacyjną. Obok nas znajduje się również masywna skała Basy. Jeśli dobrze się przypatrzymy i poszukamy, to znajdziemy między polami i drzewami pozostałe okazy: Rafaczowe Skałki, Korową Skałę czy Borsukową Skałę.
Idziemy dalej po polnej drodze. Jest strasznie zniszczona przez zwierzęta, które są tutaj wyprowadzane i wypasane. Po prawej wznosi się Mikołajczyna Skała, a my wychodzimy na drogę asfaltową, która biegnie z Krempachów do Dursztyna. Widoki mamy przede wszystkim na Gorce i pasmo Lubania, które ciągnie się przed naszymi oczami.
Dursztyn pod spiskim Żarem w Pieninach
Skręcamy w prawo i zmierzamy w stronę Dursztyna. Do miejscowości nie jest daleko. Z lewej w oddali stale ukazuje się Lubań z dwoma wierzchołkami. Z prawej natomiast ciemne, deszczowe chmury wychodzą nad Tatry, zasłaniając je. Docieramy pod kościół i się zatrzymujemy.
Ruszamy teraz czerwonym szlakiem. Tabliczki wskazują, że na Żar zaledwie godzina drogi, a Niedzica ponad 2. Przewodnik uświadamia nas, że czasy na tabliczkach są błędne. Faktycznie tak jest. Według mapy Compassu do Niedzicy jest 3,40, według mapy ExpressMap 3,20, a według Sygnatury 3,25.
Po minięciu ostatnich domów i zejściu z asfaltu wchodzimy na ubitą drogę. Przed nami piętrzy się już wniesienie Żaru. Idziemy w kierunku Jurgowskich Stajni. Kiedyś zaatakowały nas tam psiaki i ledwo obok nich przeszliśmy, bo otoczyły nas i szczekały, nie pozwalając przejść. Teraz już tam nikogo nie było.
Schodzimy kawałek na dół i robimy przerwę na śniadanie. Trwa ona tylko kilka minut, ponieważ zaczyna padać. Wszyscy ubierają płaszcze przeciwdeszczowe, chociaż nie ma nad nami gęstych chmur zapowiadających opady. Przekraczamy potok i ostro podchodzimy pod górę, dalej kawałek po prostym i skręt w lewo na Żar.
Ostre podejście na Górę Żar
Walczymy z ostrym podejściem. Kilka osób rusza szybciej, inni zostają w tyle. My też zostajemy i spokojnym tempem zdobywamy wysokość. Jest to najostrzejsze podejście w Pieninach, jakie znamy. Widoki za plecami powinny przedstawiać łańcuch Tatr, niestety w tych chmurach nic nie widać.
Wreszcie po 20 minutach wszyscy wychodzimy do góry. To nie jest jeszcze szczyt, ale całe zbocza Żaru, które wysokości mają mniej więcej takie same. Z lewej strony mamy jeden z wierzchołków Żaru, jednak ten właściwy jest na naszym czerwonym szlaku.
Szczyt Żar w Pieninach
Ruszamy w całej grupie w kierunku najwyższego punktu. Teraz już przyjemnie, bo cały czas po prostym. Widzimy w oddali otulone we mgle Jezioro Czorsztyńskie. Trasa prowadzi cały czas „granią”. Zbocza są bardzo strome i z lewej i z prawej strony. Jeszcze przed Żarem spotykamy kolegów z oddziału PTT z Mielca. Jak widać, Polskie Towarzystwo Tatrzańskie lubi Pieniny, jeszcze tę część, w której mamy większy spokój od turystów.
Zdobywamy Żar i wszyscy w świetnych humorach pozują do zdjęcia. Nie było łatwo ustawić aparatu, aż w końcu sprzęt znalazł swoje miejsce na plecaku, a ten zawisł na drzewie. Ze szczytu schodzimy na dół, aż dochodzimy na polankę, na której palimy ognisko. Pierwsze wątpliwości czy uda się je rozpalić, przechodzą, gdy udaje się to za pierwszym razem. Nagle zaczyna sypać śnieg. Tego dnia wszystko się może zdarzyć. Kilka osób skusiło się na upieczenie kiełbaski.
Przełęcz Przesła
Po kilkudziesięciu minutach kierujemy się dalej czerwonym szlakiem. Teraz zaczyna się najgorszy odcinek. Przez cały czas błoto, błoto i błoto, a potem ostre zejście na dół. Buty wszystkich wyglądają, jakbyśmy łazili po jakichś bagnach. Do tego jest bardzo ślisko i jeden zły krok może skutkować wywrotką. Jakoś dochodzimy na Przełęcz Przesła. Tam pojawia się szlak żółty na trasie Falsztyn – Łapsze Niżne.
Dalsza trasa nie wygląda lepiej. Obok nas przebiega droga szutrowa, którą można również dojść do Niedzicy, omijając to błoto. My decydujemy się iść dalej czerwonym szlakiem. Mimo obaw trasa jest bardzo dobrze oznaczona. Raz podchodzimy do góry, raz schodzimy na dół. Coraz bardziej zbliżamy się do Niedzicy.
Po nierównej walce z warunkami trawersujemy z lewej strony Cisówkę i wychodzimy na polanę o takiej samej nazwie. Widoki z niej rekompensują nam ostatnie kilka kilometrów. Krajobrazy obejmują pasmo Lubania z widoczną wieżą widokową, Jezioro Czorsztyńskie, a nawet najwyższy szczyt Pienin, czyli Wysoką.
Cmentarz rodziny Salamonów w Niedzicy
Teraz idzie się przyjemnie po łące. Zza drzew wyłania się Zamek w Niedzicy. Wychodzimy na asfalt i idziemy prosto na dół. W pewnym momencie zatrzymujemy się i bez szlaku idziemy za przewodnikiem. Doprowadza on nas do pewnego ciekawego miejsca. Jest nim cmentarz, na którym pochowani są ostatni właściciele zamku – rodzina Salamonów.
Cmentarz powstał z inicjatywy Ilony Salamon, która najpierw pochowała tam swojego męża Gazy. Po zakończeniu II wojny światowej była zmuszona wyjechać, zmarła w przytułku dla starców na Węgrzech. Syn Ilony Geza w roku 1977 potajemnie przewiózł prochy matki oraz brata Istvana na rodzinny cmentarz w Niedzicy. Miejsce to nie jest oznaczone i mało kto wie o jego istnieniu. Dojedziemy do niego ulicą Salamonów, która odbija od czerwonego szlaku.
Z cmentarza schodzimy na dół drogą. Odbijamy na szlaku w lewo i wychodzimy koło zamku. Gdy wszyscy kierują się do karczmy, ja idę jeszcze pod zamek zrobić kilka zdjęć. Nic ciekawego tam się nie dzieje. Nie ma tłumów, które można spotkać podczas sezonu letniego. Również i tutaj tabliczki nas oszukują i trzeba patrzeć na mapę.
Cześć Wam!
Byłam wczoraj na Żarze i doszłam do takich samych wniosków. Czasy przejść na znakach są całkowicie błędne. Zupełnie inne czasy miałam w przewodniku.
Szłam z Niedzicy. Mam dobrą kondycję. Szłam BARDZO szybko. Nie zatrzymywałam się, ale i tak nie zmieściłam się w podanych na trasie ramach czasowych. Ostrzegłam o tym jedną Panią, którą spotkałam na szlaku. Ona też szła tempem lepszym niż przeciętne, mimo to tym bardziej nie zmieściłaby się w czasie a wyruszała w trasę z taką nadzieją, nieświadoma niczego. Czasy przejść podaje się zwykle uśrednione dla przeciętnego użytkownika, a nawet wolniej, więc tu ktoś w PTTK całkowicie się pomylił.
P.S. Mimo to cieszę się, że w końcu „zaliczyłam” tę mało uczęszczaną część Pienin. No i widzę, że Wy oczywiście już tam byliście 🙂 Pozdrawiam!
Grandeus faktycznie jest bardzo widokowy, natomiast podejście na Żar bez kosiarki i piły, graniczy z masochizmem. Zdziwiły mnie pustki w tym rejonie.
Hehe, mnie nie zdziwiły, bo wiedziałam, że to mało uczęszczany szlak. Sama byłam tam pierwszy raz. Ciekawie.
Co do piły i kosiarki – faktycznie, ale po prostu szłam taranem 🙂 Na dodatek mokro, błoto i deszcz. Szłam z Niedzicy i jak zaczęłam schodzić do Dursztyna, szybko okazało się, że raczej zjadę na tyłku wśród tych wysokich traw niż zajdę (mimo dobrych butów). Więc się znad Dursztyna wróciłam do Niedzicy 🙂
To czym jestem mile zaskoczona, to bardzo dobre oznakowanie szlaku (oczywiście pomijając podane czasy).
Gdziekolwiek człowiek by się nie planował wybrać, to Wy już tam byliście.
Ja i moja niewiasta czasem się czujemy jakbyśmy Was śledzili :))))
Z pozdrowieniami i życzeniami dalszych, udanych wojaży.
Większość górek w okolicy już odwiedziliśmy. 🙂
Pozdrawiamy 🙂