Wisztyniec – trójstyk granic Polski, Rosji i Litwy
Jak już nasz znasz, to wiesz, że docieramy do różnych miejsc. Tych znanych i tych mniej też. Ale Wisztyniec – punkt zbiegu trzech granic należy do tych bardziej rozpoznawalnych. My też tam chcieliśmy być i zobaczyć to na własne oczy. Od tego miejsca dzieli nas zaledwie 10 kilometrów, więc ruszamy w tamtym kierunku. Po około 10 minutach parkujemy na parkingu przy tablicach informujących o biegunie zimna. Są wiaty i miejsca na rowery. Nie ma co się dziwić, skoro przystosowano miejsce pod przebiegający tutaj szlak Green Velo. Miejsce to znajduje się także przy drodze o numerze 651.
Jak dojść na Wisztyniec?
Przygotowujemy się do spacerku, aby dojść do Trójstyku granic Polski – Rosji – Litwy. Skręcamy w prawo i udajemy się za znakami ścieżki biało – niebieskiej. Musimy przejść około 400 metrów za drogą asfaltową. Jak dla mnie to było najgorsze 400 metrów w życiu. Cały czas się bałam przekroczenia granicy, chociaż wiedziałam, że można tam iść na luzaka. 🙂 Mateusz się ze mnie tylko nabijał. Nasza wędrówka wyglądała tak, że on szedł 30 metrów przed nami z aparatem. 🙂 Nie było wesoło, jak zobaczyłam znaki na prywatnej posesji, tj: słupek biało – czerwony i znak informacyjny, że zabronione jest przekraczanie granicy. Niepewnie, ale stawiałam krok za krokiem.
Straż graniczna przy Wisztyńcu
Po dojściu do rozejścia się dróg w prawo i w lewo podjechała do nas z prawej strony Straż Graniczna. Hmm… bardziej do Mateusza, bo ja byłam 30 metrów za nim i poinformowała go, żeby pamiętał, że porusza się po pasie przygranicznym. Od razu informacyjnie przypominają, że Rosja nie jest w strefie Schengen i przekraczanie granicy bez odpowiednich pozwoleń z tym państwem jest zabronione, a także karalne.
Wisztyniec – mandat za zdjęcia w kierunku Rosji
Każde przekroczenie granicy oraz fotografowanie w kierunku terytorium Rosji może skutkować otrzymaniem mandatu w wysokości 500 złotych. Uśmiechnęli się i wycofali swoim samochodem jakieś 20 metrów w stronę Litwy. Od razu przyszło nam na myśl, że albo mają taki dzień ćwiczeń, albo po prostu zawsze tu stają i informują turystów. Bez obaw szliśmy już razem do wyznaczonego miejsca.
My jako Polacy mamy bardzo ładnie zrobione dojście do tego miejsca w porównaniu do naszych sąsiadów. Tereny ich są odgrodzone, a na rogach widnieją kamery. Sam słup jest obłożony jasną kostką brukową, granice są wyznaczone czerwoną. Spokojnie można je rozpoznać, a jeśli nie chcemy przekroczyć granicy to najlepiej nie wchodzić na najmniejszy powierzchniowo trójkącik po lewej stronie. To już jest nasz drugi taki punkt. Pierwszym było zdobycie Krzemieńca w Bieszczadach – granicy Polski, Ukrainy i Słowacji.