Z Żabnicy na Prusów i Halę Boraczą – opis szlaku, schronisko i mapa
Drugi dzień w Beskidzie Żywieckim i kolejna trasa, która jest dla nas nowością. Planujemy wybrać się z Żabnicy niebieskim szlakiem na Prusów i dalej na Halę Boraczą i do schroniska, które się na tejże hali znajduje. Wybieramy się po godzinie 7:00 na punkt startowy. Kilkanaście kilometrów dzieli nas od naszej kwatery w Ujsołach.
Spis treści
Opis szlaku turystycznego na Halę Boraczą
W Żabnicy zatrzymujemy się w miejscu, gdzie rozpoczyna się szlak niebieski i tutaj, gdzie tabliczki szlaku czerwonego informują nas ile mamy do przejścia nim do kolejnego punktu. Warto właśnie tam zostawić samochód i zrobić pętlę przez Prusów, Halę Boraczą i Abrahamów.
Znajduje się tam małe miejsce postojowe na 3-4 samochody. Akurat się udaje, że oprócz nas zatrzymało się tam tylko jedno auto. Z tego miejsca albo można iść tak jak my, niebieskim szlakiem, albo czerwonym na Rysiankę, do której mamy ponad 4 godziny drogi. Można zatrzymać się również koło kościoła oddalonego o kilka kilometrów, ale w tym przypadku trzeba kawałek wrócić. Współrzędne naszego parkingu: 49.588663, 19.134175.
Mapa turystyczna trasy na Halę Boraczą
Żabnica parking – góra Prusów – Schronisko PTTK na Hali Boraczej – Żabnica przystanek autobusowy
Tak jak było planowane, ruszamy szlakiem koloru niebieskiego. Najpierw kawałek asfaltem, przez most nad rzeką Żabnica. Trzeba uważać, bo pobocza brak, a przy takiej pogodzie jak my mamy, to jest jeszcze dużo błota pośniegowego.
Dochodzimy do dzwonnicy loretańskiej z XIX wieku. Przy niej jest także sklep i przystanek autobusowy. Dzwonnicę rozpoczęto budować w 1855 roku. W 1859 roku dokupiono dzwon. Dźwięk dzwonu miał ostrzegać mieszkańców przed burzami, ulewami czy powodzią. Z czasem przypominał o odmawianiu rano i wieczorem modlitwy czy informował o śmierci mieszkańca wioski.
Wzywał ponadto do gaszenia pożaru oraz na codzienne nabożeństwa majowe i różańcowe w październiku. W 1868 r. do dzwonnicy została dobudowana niewielka murowana, kamienna kapliczka, a w jej wnętrzu umieszczono figurkę Najświętszej Marii Panny Kalwaryjskiej. Od tej pory przy kaplicy-dzwonnicy w każdą niedzielę i święta śpiewano Nieszpory.
Wejście na Prusów w Beskidzie Żywieckim
Zaraz za nią skręcamy drogą w prawo. Szlak tam jest słabo oznaczony. Odbijamy w pierwszą ulicę w lewo i idziemy nią do końca, aż wyjdziemy na zwykłą polną drogę. Po minięciu ostatniego domu idziemy chwile przez pole, a następnie wchodzimy do lasu. Patrząc w prawo mamy bardzo słabe widoki na Węgierską Górkę. Pogoda jest pochmurna, widoków brak.
Idziemy lasem dłuższy kawałek, cały czas pod górę. Na drzewie zauważamy kapliczkę i wychodzimy na ośnieżoną łąkę. Śladów ludzkich na ziemi nie mamy żadnych. Są tylko gdzieniegdzie miejsca, którymi wędrowały zwierzaki.
Polana Pasionki w drodze do Schroniska na Hali Boraczej
Znajdujemy się na Polanie Pasionki. Z boku przychodzi szlak papieski koloru żółtego. Tam również znajduje się szczyt Palenica i droga do wioski Cisiec. Skręcamy w lewo i maszerujemy ścieżką obok ogrodzenia. Prowadzi nas ona lekko pod górę.
Najpierw zdobywamy niewielki szczyt Borucz mierzący 809 m n.p.m., a następnie wychodzimy na polanę o tej samej nazwie. Krajobrazy są coraz piękniejsze. Wchodzimy na teren objęty monitoringiem i ogrodzony z lewej strony. Wszędzie tereny prywatne, a Prusów coraz bliżej.
Prusów 1010 m n.p.m. – szczyt w Beskidzie Żywieckim
Zanim dojdziemy na Prusów, to możemy wcześniej skręcić w zwykłą drogę i dojść do kaplicy p.w. Matki Bożej Różańcowej na Juraszce, a potem wrócić tą samą drogą lub iść lewo za szczytem i przysiółkiem Prusów. My idziemy cały czas niebieskim szlakiem. Przez wielkie śniegi docieramy na szczyt. Zaspy, w niektórych miejscach są po kolana.
Oprócz naszego koloru niebieskiego, przez wzniesienie przebiega jeszcze ścieżka edukacyjna „Węgierska Górka – Romanka” i to właśnie jej tablicę, a w zasadzie przystanek numer 9 spotykamy. Nie zatrzymujemy się, tylko idziemy dalej. Tym razem naszym głównym celem jest Hala Boracza. Wśród pięknie ośnieżonych drzew maszerujemy dobrze oznaczonym szlakiem. Cały czas schodzimy w dół. Czasem mijamy górskie chaty, domy letniskowe. Jesteśmy w przysiółku Prusów przed Halą Boraczą.
Schronisko PTTK na Hali Boraczej
Wychodzimy na rozlegle polany, z której krajobrazy sięgają już po schronisko na Hali Boraczej. Idziemy drogą wyjeżdżoną przez samochody. Obok skręty w kierunku Milówek, a z lewej drewniane ogrodzenie. Podchodzimy pod obiekt PTTK i wita nas opiekunka turystów – Matka Boża z Hali Boraczej.
Wchodzimy do środka i tak szybko, jak weszliśmy, tak szybko opuściliśmy obiekt. Hałaśliwa wycieczka szkolna nie pozwala odpocząć. Nie są chętni nawet usunąć plecaków z wolnych ławek. Przewodnik PTTK też nie reaguje, widząc innych turystów. Bufet zamknięty na cztery spusty. Nie ma tam czego szukać. Rozkładamy się w przedsionku. Szybkie śniadanie w chłodzie i idziemy dalej. Kierujemy się kolorem czarnym do Żabnicy.
Z Hali Boraczej do Żabnicy
Idziemy łagodnie w dół. Na szlaku żywej duszy, śladów dalej żadnych. Okazuje się, że ta wycieczka musiała nocować w schronisku. Najpierw idziemy po leśnej ścieżce, a później wychodzimy na drogę asfaltową. Nią idziemy koło kaplicy i przechodzimy przez most. Jesteśmy przy sklepie, parkingu i przystanku.
Patrzymy na rozkład jazdy autobusów i prawie nic tu nie jeździ. W tym samym czasie jedyni turyści, którzy odśnieżają samochód, proponują nam, że nas podwiozą na parking, ponieważ akurat jadą w stronę Węgierskiej Górki. Szczęście nam sprzyja. W czwórkę jedziemy na dół i wysiadamy przy samochodzie. Dziękujemy im i życzymy powodzenia. My już swoim autem wracamy do kwatery.
Najłatwiejszy szlak górski do schroniska PTTK na Hali Boraczej
Najłatwiejszym i najkrótszym szlakiem do schroniska na Hali Boraczej jest szlak czarny z Żabnicy Skałki, czyli z tego miejsca, co my kończyliśmy swoją wycieczkę. Wejście zajmuje około 60 minut, a do przejścia są 3 kilometry. Parking jest na początku szlaku. Z Żabnicy polecamy także wejście dla rodzin z dzieckiem w wózku, ponieważ na Halę Boraczą prowadzi utwardzona droga.
1 komentarz
Magda i Mateusz
Wow, jaka zima! Szkoda, że my mamy malo czasu na takie góry. W okolicach Rajczy mamy rodzinę więc (oby) nastepnym razem moze sie uda pojsc Waszymi sladami 🙂