Ruta del Cares: szlak w górach Picos de Europa
Ruta del Cares (Cares Trail) to piękny szlak w górach Picos de Europa w Hiszpanii. Uznawany jest za jedną z najpiękniejszych tras trekkingowych w tym paśmie górskim oraz północnej Hiszpanii. Chociaż szlak mierzy w obie strony 22 kilometry, to my wybraliśmy się na krótki odcinek.
Na początku trasy była informacja, że szlak jest wymagający i trudny kondycyjnie. Gdzieś czytaliśmy, że wiele osób przechodzi 11 kilometrów i potem, zamiast wracać tak samo, to wynajmuje specjalne taksówki, które dowożą z powrotem na parking. W tym dniu, gdy ruszyliśmy na szlak, to oprócz nas na trasę wybrało się sporo osób. Pogoda zrobiła się lepsza i chmury cały czas przechodziły.
- Zobacz więcej miejsc, które odwiedziliśmy w Hiszpanii.
Ruta del Cares: dojazd i parking na początku szlaku
Dojazd nie stanowi problemu, ponieważ wystarczy wyznaczyć w nawigacji Ruta del Cares en 4×4. Parking znajduje się na poboczu wzdłuż drogi. Byliśmy jako pierwsi, więc za bardzo nie wiedzieliśmy, gdzie stanąć, ale potem przyjechało tyle ludzi, że wiedzieliśmy, gdzie się ustawić.
- Współrzędne parkingu: 43.2537, -4.8378.
Mapa trasy i podstawowe informacje
Poniżej możesz zobaczyć mapę całej trasy wyznaczonej na mapy.cz.
A tutaj jest odcinek, który my przeszliśmy. Nasza trasa mierzyła 6,8 km. Przejście z dzieckiem zajęło nam ponad 4 godziny spokojnym tempem.
Ruta del Cares: opis szlaku
Zatrzymaliśmy się przed wjazdem do tunelu i ruszyliśmy na trasę. Przeszliśmy przez niego i z prawej strony widzieliśmy okazały wodospad, który wyglądał pięknie. Dobrze, że trafiliśmy tutaj w okresie jesienno-zimowym. W międzyczasie turyści przygotowywali się do drogi.
Minęliśmy zamknięty drewniany budynek informacji i skręciliśmy w prawo za szlakiem. Dalej jakaś droga pobiegła prosto. Przeczytaliśmy znaki o niebezpieczeństwach i powoli maszerowaliśmy do góry. Prowadziła nas ścieżka po dużych kamieniach. Z lewej strony mieliśmy ostry spadek w dół, natomiast z prawej okazałe skały.
Gdy wychodziliśmy do góry, to krajobrazy robiły się coraz piękniejsze. Chmury zaczęły przechodzić i odsłaniać nam wierzchołki gór. Byliśmy pod dużym wrażeniem. Szliśmy spokojnym tempem i cały czas mijały nas kolejne osoby. Po drodze mieliśmy okazję zobaczyć kozy, które szukały trawy pomiędzy skałami. Trochę na szlaku ich spotkaliśmy.
Widzieliśmy również ruiny jakiegoś budynku. Można było tam wejść, ale nie wchodziliśmy. Gdy już dotarliśmy na sam koniec naszej zaplanowanej trasy to zrobiliśmy sobie przerwę.
Gdy mieliśmy śniadanie, to po 20 minutach podszedł do nas jeden mężczyzna. Był ubrany w strój ratowniczy. Powiedział, że za chwilę podleci tutaj helikopter i czy możemy się przenieść, ponieważ za chwilę może być niebezpiecznie. Szybko się pozbieraliśmy i odeszliśmy na bok. Po 5 minutach nadleciał helikopter. O co chodzi? – pomyśleliśmy. Gościa już nie było. Powyżej na skale siedziała kobieta z lornetkami, aparatem i krótkofalówką. Prawdopodobnie były to jakieś szkolenia.
Po przerwie wróciliśmy na szlak i ruszyliśmy w drogę na parking. Teraz mieliśmy więcej zejść niż podejść. Niektórzy wędrowali z psami na smyczy. Na dole była informacja, żeby tak właśnie je prowadzić. Po ponad 4 godzinach wróciliśmy na parking i pojechaliśmy dalej na punkt widokowy, który znajdował się po sąsiedzku. Okazało się, że na tym szlaku wcale nie było tak trudno.
Punkt widokowy: Mirador del Urriellu
Droga na Mirador del Urriellu była kręta i ostra. U samej góry mieliśmy małą zatoczkę na samochód, a także kilka domów. Na mapie był oznaczony jakiś nocleg oraz restauracja. Stamtąd również mogliśmy obejrzeć wspaniałe widoki, ale nieco inne niż wcześniej ze szlaku.
Mirador del Naranjo de Bulnes (Picu Urriellu)
Gdy wracaliśmy w kierunku noclegu i minęliśmy miejscowość Las Arenas, to zatrzymaliśmy się z lewej strony na kolejnym punkcie widokowym. Był tam obszerny parking. To miejsce na mapie znaleźliśmy jako Mirador del Naranjo de Bulnes (Picu Urriellu). Zobaczyliśmy skały jeszcze w słońcu. Ujechaliśmy kilka kilometrów i zrobiło się szaro, a po chwili zacząć padać deszcz.