Zakole Bugu Zosin: najdalej na wschód wysunięty punkt Polski
Zakole Bugu to najdalej na wschód wysunięty punkt Polski. Znajduje się w Zosinie w woj. lubelskim na granicy z Ukrainą w okolicy przejścia granicznego. Udało nam się zrealizować kolejny cel naszych podróży. Byliśmy już na północnym krańcu Polski – Gwiazda Północy w Jastrzębiej Górze oraz na zachodzie w Osinowie – zakole rzeki Odry. Brakuje nam jeszcze Opołonka w Bieszczadach, który znajduje się na południu.
Telefon do straży granicznej
Przed przyjazdem na wschodni kraniec należy zadzwonić wcześniej do Straży Granicznej w Horodle i poinformować o planowanej wycieczce. Mimo to możesz spodziewać się rutynowej kontroli na trasie, tak jak my mieliśmy. To wszystko dla naszego bezpieczeństwa.
Jak dojechać na najbardziej wysunięty punkt Polski w Zosinie?
Z niektórych informacji dostępnych w Internecie dowiedzieliśmy się, że można tam dojechać samochodem. Niestety obecnie nawierzchnia nie pozwoliła nam dotrzeć na sam koniec. Musieliśmy zatrzymać się już na początku drogi i ponad 1 kilometr przejść pieszo. Było tam sporo błota (byliśmy 6 stycznia 2024). Jak szliśmy drogą, to stwierdziliśmy, że nawet gdy będzie sucho, to zrobione są tam straszne koleiny.
Na początku z asfaltowej drogi musisz skręcić w prawo za szarym domem (w prawo jeśli jedziesz od przejścia granicznego). Będzie tam wąska droga, której cały czas trzeba się trzymać. My ujechaliśmy może 200 metrów i zostawiliśmy samochód na boku.
Zakole Bugu: jak dojść na wschodni kraniec Polski?
W samochodzie zmieniliśmy buty na zimowe i ruszyliśmy za błotnistą drogą. Z prawej strony mieliśmy widok na przejście graniczne, a z lewej na rozległe łąki. Przeszliśmy kilkanaście minut i z lewej strony były małe stawy i informacja o terenie prywatnym. Dalej przy drodze stał znak „Granica państwa – przekraczanie zabronione”.
Był także z lewej strony krzyż również z informacją o wschodnim krańcu Polski. Za nim poszliśmy w lewo i kierowaliśmy się za drogą. Rzekę Bug mieliśmy z prawej strony. Wiedzieliśmy, że trzeba dojść do słupka granicznego oraz dwóch biało-niebieskich znaków. Na miejscu okazało się, że dwa znaki są zalane wodą, więc nawet nie próbowaliśmy do nich iść.
Spotkanie ze strażą graniczną
Gdy byliśmy już na końcu, to za nami usłyszeliśmy jadący samochód. Okazało się, że to straż graniczna. Podjechał samochód i otworzyło się okno. Strażnik zapytał, czy jesteśmy tutaj w celach turystycznych. My odparliśmy, że tak. Powiedzieliśmy, że Angelika dzwoniła wczoraj na numer straży granicznej. Bardzo miły Pan poprosił o nasze dowody osobiste i potem chwilę porozmawialiśmy.
Była to rutynowa kontrola, której często można się tutaj spodziewać. Dzięki takim działaniom możemy czuć się bezpieczni. Strażnik zapytał, czy idziemy dalej wzdłuż rzeki, czy będziemy wracać. Pożegnaliśmy się życząc wszystkiego dobrego i zaczęliśmy wracać do samochodu taką samą drogą. Pamiętajmy, żeby na granicy zachowywać się rozsądnie i np. nie wchodzić do wody.