Główny Szlak Beskidu Sądeckiego – opis przejścia
Co znajdziesz w tym wpisie?
Naszą wspaniałą podróż Głównym Szlakiem Beskidu Sądeckiego, który został zorganizowany dla podopiecznej stowarzyszenia Sursum Corda – Olivii Głębockiej rozpoczęliśmy już o godzinie 5:00. Spakowani jechaliśmy autobusem do Nowego Sącza, a następnie do Piwnicznej-Zdroju, gdzie początek swój bierze nasz szlak.
Główny Szlak Beskidu Sądeckiego to szlak turystyczny mierzący około 200 kilometrów, poprowadzony po całym paśmie Beskidu Sądeckiego. Prowadzi wieloma szlakami, ścieżkami przyrodniczymi, a nawet ścieżkami rowerowymi, chociaż tych ostatnich jest tylko kilka kilometrów. Szlak przechodzi przez najważniejsze szczyty i miejscowości Beskidu Sądeckiego, pomija jednak takie miasta jak Nowy Sącz i Stary Sącz.
Piwniczna-Zdrój – początek Głównego Szlaku Beskidu Sądeckiego
O godzinie 7:25 dojechaliśmy na miejsce – do Piwnicznej. Pogoda od samego rana nie zapowiadała się zbyt optymistycznie, ponieważ padało. Na szczęście był to przelotny deszcz, który łagodził trochę uczucie duchoty.
Cały tydzień miał być ze zmienną pogodą, więc musieliśmy przygotować się na różne warunki. Wysiedliśmy z autobusu, ubraliśmy ponad 15-kilowe plecaki i ruszyliśmy do szlakowskazu, przy którym rozpoczynała się nasza podróż. Trafimy tam, idąc od rynku szlakiem żółtym. To tylko 5 minut od centrum.
Ruszamy zielonym szlakiem ulicą Kazimierza Wielkiego, aż do Daszyńskiego, czyli do drogi głównej wiodącej w kierunku Mniszka nad Popradem. Po drodze mijamy symboliczny pomnik poświęcony 500 i 550 rocznicy zwycięstwa pod Grunwaldem i źródełko wody pitnej.
Wędrujemy jeszcze Pasmem Radziejowej po asfalcie. Po lewej stronie buduje się most prowadzący w stronę Krynicy-Zdroju.
Piwowarówka w Piwnicznej-Zdroju
Zeszliśmy z drogi głównej i rozpoczęliśmy strome podejście. Dalej było duszno, a plecaki ciążyły przy każdym kroku. Musieliśmy przyzwyczaić się do dodatkowego obciążenia i wiedzieliśmy, że w kolejnych dniach będzie już wszystko dobrze. Po 30 minutach dotarliśmy na Piwowarówkę. Znajduje się tutaj punkt widokowy i kapliczka świętego Antoniego.
Do tego miejsca zdobywamy już kilkaset metrów wysokości. Teraz wędrujemy już łagodnie przez las. Robimy sobie chwilę przerwy na śniadanie. Dalej podchodzimy po nowych drewnianych schodach, zbudowanych przez Piwniczną-Zdrój. Wreszcie zaczyna wychodzić słońce, więc prognozy się nie sprawdziły. Jesteśmy już coraz bliżej Eliaszówki.
Eliaszówka – wieża widokowa
Z dołu dochodzi do nas ścieżka niebieska z Kosarzysk, a kilkadziesiąt metrów dalej można skręcić do Chatki na Magórach. Docieramy na Eliaszówkę – szczyt, który odwiedziliśmy całkiem niedawno podczas wschodu słońca i zimowego wyjścia.
Stoi tutaj wieża widokowa, z której możemy oglądać widoki na Słowację, Pasmo Jaworzyny Krynickiej, Pieniny, Tatry, a najlepiej widoczna jest Radziejowa. Jest to dobre miejsce na biwak. Można rozpalić ognisko, rozbić namiot, albo spać na wieży tak jak my to kiedyś robiliśmy, czekając na świt.
Kilka metrów wyżej znajdują się szlakowskazy.
Przełęcz Obidza
Teraz schodzimy w kierunku Przełęczy Obidza. Idziemy szybko, a widoków na razie brak. Na przełęczy znajduje się bacówka i Chata Wątorówka.
Idziemy dalej i podziwiamy pięknie prezentujące się Pieniny. Przy dobrej widoczności mamy tutaj panoramę Tatr.
Idziemy już na Radziejową szlakiem niebieskim i czerwonym. Po drodze mijamy Wielki Rogacz i widoki na południe.
Radziejowa – szczyt
Walczymy z ostrym kamienistym podejściem i po kilku chwilach jesteśmy na Radziejowej – najwyższym szczycie Beskidu Sądeckiego. Na wieże nie wychodzimy, ponieważ robiliśmy to już sześć razy :). To jest nasza siódma wizyta tutaj.
Przehyba – schronisko
Są już godziny popołudniowe, a my chcemy jeszcze dojść przez Przehybę do Szczawnicy, dlatego nie tracimy czasu i ruszamy w dalszą drogę. Na czerwonym szlaku jest już coraz więcej wiatrołomów. Ogólnie szlaki w Beskidzie Sądeckim stają się coraz bardziej widokowe. Można się o tym przekonać tutaj albo na trasie Hala Łabowska – Runek.
Jesteśmy wreszcie na Przehybie – jednym z najpopularniejszych miejsc w całym paśmie. Powodem jest na pewno schronisko, łatwe dojście drogą asfaltową z Gabonia, bliskość Radziejowej i przede wszystkim piękne widoki. Jeśli chodzi o miejscowość Gaboń, to właśnie tam mieszka Olivia Głębocka, dla której wędrujemy Głównym Szlakiem Beskidu Sądeckiego.
Wchodzimy do środka, bierzemy wrzątek za symboliczne 20 groszy, jemy zupki, kanapki i decydujemy się zejść do Szczawnicy. Myśleliśmy o tym, żeby zostać w schronisku, ale mieliśmy jeszcze siłę do dalszej wędrówki, zwłaszcza że czekało nas tylko zejście. Po wyjściu na zewnątrz zaczęło padać, ale to był tylko przelotny deszcz. W oddali było widać Tatry.
Z Przehyby do Szczawnicy
Widzieliśmy je, schodząc już szlakiem niebieskim. Tworząc Główny Szlak Beskidu Sądeckiego, wybraliśmy ten odcinek koloru niebieskiego z powodu ciekawych miejsc na trasie. Między innymi to dzięki Zaskalnikowi, wędrujemy do Szczawnicy szlakiem niebieskim, a nie zielonym.
Zaskalnik to wodospad znajdujący się na ulicy Kunie. Jest to dość popularne miejsce, bo można tutaj dotrzeć samochodem, autobusem lub pieszo około 3 kilometry od centrum.
Po minięciu wodospadu idziemy już wspomnianym asfaltem. Pogoda zaczyna się zmieniać na lepsze, a widoki na Pieniny powalają. Miasto uzdrowiskowe Szczawnica leży między Pieninami a Beskidem Sądeckim.
Nocleg w Szczawnicy
Weszliśmy już do centrum Szczawnicy i zaczęliśmy szukać kwatery. Zrobiliśmy zakupy w sklepie i wreszcie po pół godziny poszukiwań znaleźliśmy coś taniego. Nocowaliśmy w pokojach gościnnych „Na Skale”. Pokoje czyste z łazienkami, duża kuchnia, w pokoju TV i Internet, właścicielka bardzo miła. Serdecznie pozdrawiamy – Liliana i Grzegorz Chlipała / ul. św. Krzyża 10.
Robimy kolację i idziemy spać. Spakowani kontynuujemy niebieskim szlakiem w Szczawnicy, a następnie zmieniamy go na kolor żółty. Będzie on nas prowadził przez Bryjarkę, Bereśnik, Dzwonkówkę, Błyszcz, Okraglicę Północną, aż pod samą Cebulówkę. Po zakupach w markecie – wody i prowiantu na ognisko, które mamy w planach idziemy ku górze.
Ze Szczawnicy na Bereśnik
Mijamy Muzeum Pienińskie, a po kilkuset metrach wchodzimy do lasu i udajemy się na szczyt Bryjarka. To miejsce uwielbiamy. Spod prawie stuletniego krzyża rozpościerają się niesamowite widoki. Zwłaszcza że zawsze w tym miejscu jesteśmy dość wcześnie rano, to możemy zobaczyć snującą się mgłę.
Świat jeszcze śpi. Cisza… Tylko od czasu do czasu można usłyszeć przelatujące ptaki. Widoki nieziemskie na Pieniny i Tatry. Wracamy na szlak żółty i udajemy się do Schroniska PTTK Pod Bereśnikiem. Idzie nam się ciut lepiej niż wczoraj, ale dalej przyzwyczajamy się do cięższego plecaka.