Alpy w Austrii i Niemczech – atrakcje i szlaki. Co warto zobaczyć?
Pojechaliśmy w Alpy! Konkretnie do Austrii i Niemiec, aby odkryć nowe i ciekawe miejsca. Mieliśmy tutaj już być w maju, jednak pogoda pokrzyżowała nam plany i wtedy pojechaliśmy do Czech. Teraz wróciliśmy w lipcu i zaczynamy eksplorować alpejskie szlaki. Mamy przygotowanych wiele atrakcji turystycznych do zobaczenia, jednak nie wiemy, czy czas i pogoda nam na to pozwoli. Co więcej, jesteśmy tutaj dopiero od dzisiaj, a już dopisaliśmy na swoją mapę podróży sporo ciekawych miejsc w okolicy, które wyglądają kapitalnie. Tylko, co teraz wybrać? 🙂
Dzień 1 – 17.07.2023 | Przyjechaliśmy w Alpy – od deszczu po słoneczną pogodę
Z domu wyjechaliśmy o 23:55. GPS wskazywał nam ponad 8 godzin drogi przy 757 kilometrach. Jechaliśmy przez Czechy, na które mamy kupioną roczną winietę. Na Austrię winietę kupiliśmy wczoraj. Dokupiliśmy również ubezpieczenie turystyczne, które zawsze mamy przy sobie, gdy jedziemy w góry poza Polskę. Nocleg zarezerwowaliśmy w piątek wieczorem przez Booking.
Park Narodowy Alp Wapiennych – Nationalpark Kalkalpen
Wiedzieliśmy, że dziś może padać deszcz, dlatego mieliśmy plan A i B. Plan A nie wypalił, ponieważ mieliśmy zdobywać szczyt Wasserklotz w Parku Narodowym Alp Wapiennych (Nationalpark Kalkalpen). Gdy dotarliśmy na parking, to zaczęło grzmieć i zrobiła się wielka ulewa. Na górę mierzącą 1505 m n.p.m. mieliśmy startować spod chaty Zickerreith. Mieliśmy w zamian zwiedzić Windischgarsten, jednak zbyt bardzo padało. Od razu zmieniliśmy plan i pojechaliśmy w stronę Bischofshofen, ponieważ tam około 12 miało już nie padać.
Dwa punkty widokowe na Alpy po drodze
Podczas naszej drogi do miasteczka, co chwilę widzieliśmy piękne i okazałe szczyty, a za nami ścigający nas deszcz. Co jakiś czas chmury przechodziły i pokazywało się słońce. Za chmur ukazywały się szczyty sięgające ponad 2000 m n.p.m. Trafiliśmy na dwa punkty widokowe, na których mogliśmy się zatrzymać. Pierwszy z nich to miejsce o współrzędnych: 47.5287, 14.1180, a drugi o współrzędnych: 47.4878, 14.0055. Były tam zrobione zatoczki, więc spokojnie mogliśmy na chwilę zjechać.
Skocznia narciarska w Bischofshofen już przy pięknej pogodzie
To miejsce było wpisane na listę obowiązkowych atrakcji do zobaczenia. Na skoczni narciarskiej w Bischofshofen kończy się Turniej Czterech Skoczni. To właśnie tam swoje sukcesy świętowali Kamil Stoch, Adam Małysz i Dawid Kubacki. Zawsze lubimy odwiedzać te miejscowości, w których obiekty narciarskie można znaleźć. Pod samą skocznię można podjechać samochodem. Niedawno byliśmy na skoczni narciarskiej w Planicy.
Wodospad w Bischofshofen – 5 minut od skoczni
Wodospad znajdował się 5 minut od skoczni. Trasa do niego była oznaczona tabliczkami, więc spokojnie tam trafiliśmy. To miejsce na mapie oznaczone jest jako Wasserfall Bischofshofen (UNESCO-Geopark Erz der Alpen). Wodospad można oglądać z dołu (to jest krótszy wariant) lub wejść drewnianymi schodami na sam szczyt. Tuż obok na szczycie znajdują się ruiny zamku Bachsfall. Polecamy również wybrać się na punkt widokowy – wystarczy przejść przez mostek poniżej wodospadu.
Punkt widokowy Oberberg i piękny kościółek Buchberg
Będąc pod skocznią zauważyliśmy kościółek znajdujący się na wzgórzu po drugiej stronie drogi. Później znaleźliśmy go na mapie i pojechaliśmy w górę. Dojazd zajął nam kilka minut. Najpierw pojechaliśmy na punkt widokowy Oberberg. Chmury nieco zasłoniły najwyższe szczyty. Potem zjechaliśmy pod zabytkowy kościółek Buchberg i tam zrobiliśmy chwilę przerwy w pięknej scenerii. Zastanawialiśmy się, gdzie są wszyscy turyści – okazało się, że na poniższym zamku.
Zamek Hohenwerfen
Tego miejsca do końca nie było w planach, ale gdy zobaczyliśmy zdjęcia, to wiedzieliśmy, że musimy tam pojechać. To warowny Zamek Hohenwerfen położony na wzgórzu. Z dołu wygląda majestatycznie, ale jeszcze bardziej majestatycznie wyglądają szczyty górujące na około 2400 m n.p.m. Wybraliśmy się na zwiedzanie z przewodnikiem. Ludzi było sporo, ponieważ dojechaliśmy tam po godzinie 14:30. Na godzinę później mieliśmy zwiedzanie. Z bezpłatnego parkingu wyjechaliśmy na górę kolejką. Podczas zwiedzania otrzymuje się audio przewodnik z językiem polskim. Grupa niemiecka słucha tradycyjnego przewodnika. Bilet normalny kosztował 16,90 euro, ponieważ wzięliśmy sobie pakiet na cały obiekt.
Dzień 2 – 18.07.2023 | Alpy w Austrii – ciąg dalszy. Kolejka zębata, wodospad, wąwóz i krowy na drodze
Drugi dzień naszej podróży w Alpy po stronie austriackiej rozpoczął się od pochmurnego poranka. Przez noc padało, a wieczorem była burza. Liczyliśmy się z tym, że do południa widoki mogą być ograniczone. Wstaliśmy po godzinie 4 rano i sprawdziliśmy kamerki na szczycie Schafberg, na który mieliśmy dostać się kolejką zębatą znad Wolfgangsee – pięknego jeziora położonego pomiędzy górami. Okazało się, że sporo widać, a pogoda ma się poprawiać. Kupiliśmy bilety online na godzinę 8:50 i ruszyliśmy w drogę. Z noclegu mieliśmy do przejechania 1 godzinę i 20 minut.
Postalm panorama road – widokowa droga przez Alpy (płatna). Uwaga na krowy!
Mieliśmy do wyboru dwie opcje – jechać autostradą lub w takim samym czasie bocznymi drogami. Zdecydowaliśmy się na drugi wariant. Nie spieszyło nam się, a widzieliśmy, że z rana jest zawsze pięknie. Jechaliśmy widokową drogą, która jest płatna. Nazywa się Postalm panorama road i jest jedną z najpiękniejszych dróg w regionie Salzburga. Widokowa trasa mierzy 28,5 km i prowadzi przez lasy i rozległe pastwiska. My jechaliśmy od strony Abtenau. Za przejazd płaci się 13 euro. Musieliśmy zapłacić od razu w automacie. Po drodze jest wiele miejsc, na których można zatrzymać samochód i delektować się panoramami widokowymi. Jechaliśmy sobie spokojnie, gdy nagle na drodze pojawiły się krowy. Spotkaliśmy je w kilku miejscach. Gdy zobaczyły samochód to grzecznie zeszły z drogi. Lepiej zachować na tej drodze jeszcze większą ostrożność.
Wolfgangsee – piękne jezioro otoczone górami
Droga doprowadziła nas nad Wolfgangsee. To piękne jezioro w Austrii otoczone górami. Z dołu wygląda bardzo malowniczo, a jeszcze lepiej z górskich szczytów. Stamtąd mieliśmy startować kolejką zębatą na Schafberg. Dojechaliśmy na parking przy kolejce około 8:20, więc mieliśmy jeszcze chwilę na krótki spacer przy jeziorze. To miejsce chętnie wybierane jest przez turystów. Widzieliśmy spore pole campingowe, na którym stało wiele kamperów i rozłożone namioty. Teren zachęca do aktywności. Ludzie od rana biegali, jeździli na rowerze i ruszali na szlak. Jedną z atrakcji w Alpach jest rejs statkiem po Wolfgangsee.
SchafbergBahn – najbardziej stroma kolejka zębata w Austrii
Mieliśmy bilety wstępu kupione online, dlatego poszliśmy przed wejście do SchafbergBahn. Weszliśmy jako jedni z pierwszych i wybraliśmy miejsca. Kolejki są w kolorze czerwonym i kursują co kilkanaście minut. Prawdopodobnie są cztery kolejki, gdzie w każdej mieści się po 100 osób. Z nami jechało około 30 ludzi. Widzieliśmy przy zjeździe, że w późniejszych godzinach chętnych jest więcej. Wjazd na górę zajął nam około 35 minut. To podobno najbardziej stroma kolejka zębata w kraju. Działa już od 1893 roku! Bilet normalny kosztuje 47,60 euro, a ulgowy 23,90 euro.
Szczyt Schafberg – jedno z najpiękniejszych miejsc, które odwiedziliśmy w życiu
Na 9:35 dotarliśmy do górnej stacji i ruszyliśmy na eksplorowanie szczytu Schafberg. To jedno z najpiękniejszych miejsc, które odwiedziliśmy podczas naszych podróży. Góra mierzy 1783 m n.p.m. i znajduje się na niej restauracja. Widoki są niesamowite i nawet ciężko oddać je na zdjęciach. Widać alpejskie szczyty, kilka jezior oraz mniejsze i większe miejscowości. Spacer po górze zajmuje około 30 minut. Później możesz zejść na nogach na sam dół lub zjechać kolejką. Zależy, jaki bilet zakupiłeś. My zjeżdżaliśmy w dół i jeszcze raz zachwycaliśmy się widokami na Alpy. Około 11:00 byliśmy na dole. Zapłaciliśmy za parking i pojechaliśmy dalej.
Miejscowość Gosau – punkt widokowy
Jechaliśmy dalej drogą i za każdym rogiem ukazywały nam się nowe szczyty. Musieliśmy zatrzymać się w miejscowości Gosau, ponieważ tam zaciekawiły nas szczyty przypominające Dolomity. To szczyty położone w grupie górskiej Dachstein: Wasserkarkogel, Mandlkogel czy Sternkogel. Potem sprawdziliśmy na mapie, że nie prowadzi na nie żaden znakowany szlak turystyczny. Oglądaliśmy je z punktu widokowego o współrzędnych: 47.5792, 13.5270.
Lammerklamm – malowniczy wąwóz na rzece Lammer
Jechaliśmy w kierunku Lammerklamm. To malowniczy wąwóz na rzece Lammer. Takich wąwozów w Alpach jest sporo. Mijaliśmy go rano, gdy jechaliśmy na widokową drogę. Tutaj dotarliśmy przed godziną 13. Nie było zbyt wielu ludzi. Bilet kosztował 7 euro za osobę dorosłą. Maja nie płaciła. Parking mieliśmy bezpłatny. Wizyta w tym miejscu zajęła nam około 30 minut. Za kasą biletową od razu skręciliśmy w prawo i zeszliśmy po schodach w dół na platformy widokowe znajdujące się przy skałach. Przy takich upałach to miejsce było idealne.
Gollinger Wasserfall – wodospad niezwykły!
Dojechaliśmy następnie do miejscowości Golling an der Salzach, ponieważ tam chcieliśmy zobaczyć Wodospad Gollinger. Parking kosztował 5 euro, a wejście na wodospad również 5 euro za osobę dorosłą. Maja tutaj również weszła bezpłatnie. Dotarliśmy na miejsce po około 20 minutach. Wodospad nie wyglądał tak pięknie na zdjęciach, jak faktycznie wygląda w rzeczywistości. Byliśmy nim oczarowani. Mogliśmy go zobaczyć z dołu, z góry, a także wejść ścieżką na sam jego szczyt. W jednym momencie, tutaj gdzie spadała woda pionowo w dół było bardzo zimno i mokro. Gdybyśmy tam stali dłużej, to bylibyśmy cali mokrzy. Woda rozpryskiwała się na wszystkie strony. Po zwiedzaniu wracaliśmy do noclegu. Gdy dotarliśmy pod drzwi to zaczęło padać i przyszła burza. Teraz o 19:30, gdy piszę ten wpis, to mamy za oknem piękne słońce. Do zobaczenia jutro!
Dzień 3 – 19.07.2023 | Hallstatt – UNESCO, Zauchensee i Gamskogel
Pogoda od samego poranka płatała nam figle i kolejny raz musieliśmy zmieniać plany. Naszym celem było dotarcie na lodowiec Dachstein. Tam mieliśmy dojechać kolejką. Obserwowaliśmy pogodę od wczoraj i jeszcze rano sprawdzaliśmy, ale wiedzieliśmy, że nic z tego nie będzie. Jeszcze o 6 rano była burza. Bilet wjazdowy z atrakcjami na górze (wiszący most czy schody do niczego) kosztował 55 euro, więc szkoda by było tyle wydawać i nic nie zobaczyć. Jeszcze inną opcją była platforma widokowa 5Fingers, czyli 5 palców znajdująca się w pobliżu Hallstatt. Tam również można wjechać kolejką, jednak i tam pogoda nie była zbyt ciekawa. To miejsce również odpuściliśmy, ale po zdjęciach widzieliśmy, że warto tam trafić. Jeśli będziecie tutaj jechać, to zwróćcie uwagę na te miejsca.
Hallstatt – miasto nad jeziorem wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO
Zdecydowaliśmy się pojechać do Hallstatt, miasta, które wpisano jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO. I chociaż turystyka rozwijała się tam od XIX wieku, to po wpisaniu na listę, zaczęli tutaj przyjeżdżać turyści z całego świata. Ostatnio przejeżdżaliśmy tamtędy w sobotę, to miejsc parkingowych już nie było. Gdy dojechaliśmy tam dziś po godzinie 8 rano i dodatkowo w deszczu, to mogliśmy zatrzymać się na każdym parkingu. Dopiero z biegiem dnia turystów zaczęło przybywać. Hallstatt słynie z wydobycia soli, dlatego można w miasteczku zwiedzić kopalnię soli. Położone jest nad jeziorem, więc kolejną atrakcją jest rejs statkiem z pięknym widokiem na góry. My wybraliśmy się na spacer po urokliwych i kolorowych ulicach.
Znajdowały się tam restauracje oraz sklepiki z pamiątkami. Spędziliśmy tam ponad 2 godziny, podziwiając wspaniałe krajobrazy. Zawsze ta strona widokowa interesuje nas najbardziej.
Zauchensee – jezioro i miejsce dla miłośników sportu
Kolejnym miejscem miał być Liechtensteinklamm, jednak gdy dotarliśmy do wąwozu po godzinie 12, to nie było ani jednego miejsca parkingowego. Ludzie stali, gdzie popadnie narażając się na mandat. Musieliśmy odpuścić to miejsce i pojechaliśmy do Zauchensee, które w międzyczasie wyszukaliśmy na mapie. Nie mogliśmy ruszyć gdzieś wyżej na szlak, ponieważ zapowiadali burze i deszcz. Dojechaliśmy na miejsce i okazało się, że to był dobry wybór. Zauchensee to kurort sportowy – są wyciągi narciarskie, jezioro z rowerkami wodnymi i małą plażą, boiska do różnych dyscyplin, hotele, stoki narciarskie, a także kolejka górska, która akurat kursowała. Sprawdziliśmy szczegóły i zdecydowaliśmy się z niej skorzystać. Skoro odpuściliśmy lodowiec i pięć palców, to chociaż z tego miejsca mogliśmy coś więcej zobaczyć.
Kolejka górska na Gamskogel – tutaj trafiliśmy przypadkiem
Kupiliśmy bilety – góra i dół za 21 euro i jechaliśmy przez 8 minut w kolejce górskiej. Na górze faktycznie było pięknie. Kolejka nie kursuje na sam szczyt, ale poniżej, gdzie znajduje się restauracja i sporo atrakcji dla dzieci. Od górnej stacji kolejki dojście na szczyt zajmuje około 60 minut. Widzieliśmy, że początkowo trasa prowadziła po szerokiej drodze. Nawet do jakiegoś momentu jechała tam kolejka turystyczna. W okolicy znajduje się wiele szlaków turystycznych. Można np. wjechać kolejką górską, a potem ruszyć na dłuższy szlak po górach mierzących ponad 2000 m n.p.m. W każdą stronę rozciągały się wspaniałe widoki na alpejskie szczyty. Takie początkowo niepozorne miejsce stało się ciekawym miejscem, które odwiedziliśmy. Na kolejne dni zapowiadają większy deszcz, więc jeszcze do końca nie wiemy, co będziemy robić. Do usłyszenia. 🙂
Dzień 4 – 20.07.2023 | Salzburg – miasto Mozarta. Alpy Bawarskie: piękne wąwozy i Königssee
Na dzisiejszy dzień mieliśmy zaplanowanych sporo miejsc do zobaczenia. Byliśmy w Salzburgu, a później przenieśliśmy się do Niemiec, żeby jeszcze lepiej poczuć Alpy Bawarskie. Widzieliśmy Wimbachklamm i Almbachklamm, czyli dwa ciekawe wąwozy. Do tego jezioro Königssee, a także kolejny wąwóz, ale już z powrotem w Austrii – Salzachklamm. Mieliśmy wjechać kolejką na górę Jenner, jednak przy takiej pogodzie nic by nie było widać.
Salzburg – miasto Mozarta
Obudziliśmy się przed godziną 4 i już chwilę po jechaliśmy do Salzburga, czyli miasta Mozarta. To właśnie tam urodził się ten słynny austriacki kompozytor. Nie mieliśmy w planach jakiegoś dokładnego zwiedzania miasta, ale chcieliśmy zobaczyć, jak wygląda. Od 5 byliśmy już w trasie. Maja weszła do nosidełka i jeszcze chwilę przespała. Najpopularniejszy obraz kojarzony z miastem, to ten z Twierdzą Hohensalzburg. Okazała budowla góruje nad miastem i widoczna jest z każdej strony. To także jedna z głównych atrakcji. O poranku miasto było spokojne, ale wyobrażaliśmy sobie, że później turystów jest bardzo dużo.
Wimbachklamm – wąwóz w Alpach Bawarskich
W Niemczech wąwozy otwierali wcześniej niż w Austrii. O godzinie 7 byliśmy już przy wąwozie Wimbachklamm. Do niego musieliśmy kawałek podejść z parkingu. Po drodze była kasa biletowa z wymianą euro na żetony. Później poszliśmy do kołowrotka i przeszliśmy przez bramkę. Nie jest to okazały wąwóz, więc spędziliśmy tam tylko 15 minut. Przejście jest krótkie i odbywa się po drewnianych pomostach. Miejscami to miejsce wygląda zjawiskowo. Wstęp kosztuje 4 euro. Alpy Bawarskie zaczęły nam się bardzo podobać. W wąwozie unosiła jest delikatna mgła.
Almbachklamm – wąwóz po sąsiedzku
Po godzinie 8:15 byliśmy przy wąwozie Almbachklamm. Spodziewaliśmy się, że będą tutaj tłumy ludzi, ale byliśmy sami. Całą drogę przez wąwóz nie spotkaliśmy nikogo. Dopiero w drodze powrotnej musieliśmy się mijać z wieloma osobami, a to było po godzinie 10. Bilet normalny kosztował 6 euro. Trasa tam i z powrotem mierzyła około 5,5 km i zajęła nam lekko ponad 2 godziny. Szliśmy do góry po metalowych pomostach, wąskiej ścieżce i kamiennych schodach. Wszystko wyglądało wspaniale. To było coś na podobieństwo Słowackiego Raju i szlaku przez Suchą Belę.
Königssee – popularne miejsce w Alpach Bawarskich
Königssee to bardzo popularne miejsce w Alpach Bawarskich. Swoim urokiem przyciągnęło i nas. Przyjechaliśmy tam po godzinie 11, ale było tyle miejsca na parkingu, że spokojnie się zatrzymaliśmy. Wyszliśmy na krótki spacer w kierunku jeziora. To miejsce przypominało trochę nasze Zakopane – sporo turystów, pełno kramów, pamiątek, restauracji, tylko jedną z głównych atrakcji jest rejs statkiem po jeziorze. My chcieliśmy dostać się na górę Jenner. To wspaniały punkt widokowy, jednak sprawdziliśmy kamerę na górze i nie było sensu jechać – straszne mleko. Innym pomysłem był Kehlstein, czyli orle gniazdo Hitlera, jednak to po sąsiedzku i pogoda taka sama. Podobnie było z Rossfeld Panorama Strasse, czyli widokową drogą. Wszystko niestety znajdowało się w pobliżu, a gęste chmury długo trzymają i to od kilku dni.
Salzachklamm – w drodze powrotnej do noclegu
W drodze powrotnej do noclegu zajechaliśmy jeszcze do kolejnego wąwozu. Tym razem to Salzachklamm, który znajdował się w pobliżu autostrady. Wejście kosztowało 5 euro. Jedno miejsce wyglądało tam bardzo ciekawie. Schodziło się wąsko pomiędzy skałami na mały taras widokowy. Stamtąd mogliśmy najlepiej oglądać płynącą rzekę Salzach. Tutaj turystów było już mniej, ale po opiniach widzieliśmy, że to miejsce jest rzadziej odwiedzane od pozostałych.
Dzień 5 – 21.07.2023 | Liechtensteinklamm, Zeller See, Innsbruck i widoki na Alpy
Ruszyliśmy dalej w kierunku Innsbrucka, ale po drodze odwiedziliśmy jeszcze jeden wąwóz. To chyba najpopularniejszy z wąwozów, które mieliśmy okazję oglądać. Dziś mieliśmy sporo do przejechania, dlatego więcej czasu spędziliśmy w samochodzie niż w trasie. Jednak kilka ciekawych rzeczy udało się nam zobaczyć.
Altenmarkt im Pongau – nasz nocleg w Alpach
Swój nocleg mieliśmy w miejscowości Altenmarkt im Pongau w pobliżu autostrady. Wybraliśmy go, ponieważ niewiele noclegów było już dostępnych na Bookingu i to w dobrych cenach. Teraz stwierdzamy, że to była dobra lokalizacja, ponieważ do powyższych atrakcji mieliśmy mniej więcej 60 minut drogi. My gotowaliśmy sami, ale widzieliśmy, że znajduje się tam sporo restauracji. Do tego jest duży market spożywczy. Teraz przenieśliśmy się dalej w kierunku zachodnim.
Liechtensteinklamm ze słynną spiralą
30 minut od noclegu mieliśmy kolejny wąwóz – Liechtensteinklamm. To właśnie tutaj ostatnio musieliśmy odpuścić, bo było tyle ludzi. Teraz pojechaliśmy tak, aby być już na otwarcie. Gdy dotarliśmy na 9:10 to było już około 100 osób! Faktycznie ten wąwóz musi być popularny. Bilet do niego też był najdroższy ze wszystkich, bo kosztował po 12 euro. Zwiedzanie zajęło nam około 1 godzinę i 30 minut. Trochę padało, ale deszcz nie utrudniał zwiedzania. Te alpejskie wąwozy nas tak zauroczyły, że trochę ich odwiedziliśmy.
Zeller See
Chcieliśmy podczas drogi do Innsbrucka zobaczyć coś ciekawego, a że góry były w chmurach, to podjechaliśmy nad Zeller See. Tam byliśmy tylko chwilę na krótki spacer. Jezioro jest popularne wśród turystów i idealnie dla miłośników sportów wodnych. Są również plaże i miejsca na wypoczynek. Wokół jest sporo miejsc noclegowych i piękne widoki na góry.
Skocznia narciarska Bergisel w Innsbrucku
Skocznia narciarska Bergisel w Innsbrucku była wpisana na naszą listę miejsc do zobaczenia. Musieliśmy tam przyjechać i ją zobaczyć na własne oczy. Podczas zwiedzania skoczni można oglądać skoczków narciarskich w określonych godzinach. My mogliśmy zobaczyć, gdy już skoczek wylądował, ponieważ takie pokazy odbywają się do godziny 15. Na samą górę wjechaliśmy kolejką. Bilet na zwiedzanie skoczni kosztował 11 euro. Warto tam przyjechać i zobaczyć przepiękne krajobrazy alpejskie, które rozciągają się z wieży na samej górze.
Kolejne miejsce noclegowe w Alpach
Dziś przyjechaliśmy do miejscowości Leutasch, gdzie mamy kolejny nocleg z pięknym widokiem na Alpy. Jesteśmy zachwyceni! Wszędzie są góry, ale czasem ich nie widać przez chmury. 🙂
Dzień 6 – 22.07.2023 | Mittenwald i kolejka Karwendelbahn
Wykorzystaliśmy dziś okno pogodowe i zdecydowaliśmy się wyjechać kolejką Karwendelbahn kursującą z Mittenwald. Swoją pracę rozpoczynała od godziny 8:30, dlatego już po 8 byliśmy, żeby zakupić bilety. Bilet normalny kosztował 36,90 euro. Zakupiliśmy wejściówki jako jedni z pierwszych, dlatego od razu jechaliśmy na górę. Wcześniej sprawdziliśmy pogodę na kamerkach online. Zdecydowaliśmy, że po ostatnich dniach w dolinach, ruszymy gdzieś wyżej. Udało się, że trochę widoków zobaczyliśmy, jednak większość zasłonięta była przez chmury. Później padał nawet deszcz. Na górę dociera wiele osób, aby ruszyć dalej na bardziej wymagające szlaki. Wszyscy mieli odpowiedni sprzęt, który ubierali przed wejściem na trasę. My zrobiliśmy trasę okrężną w pobliżu górnej stacji. Zdobyliśmy szczyt Linderspitzen mierzący 2372 m n.p.m. Udało się nawet zobaczyć świstaki. Później przeszliśmy tunelem pod górami na drugą stronę. To ciekawe przeżycie, chociaż tam niewiele było widać.
Dzień 7 – 23.07.2023 | Zugspitze, Eibsee i skocznia Große Olympiaschanze
Już prawie na zakończenie naszej alpejskiej przygody dotarliśmy na Zugspitze – najwyższy szczyt Niemiec. Na górę wjechaliśmy kolejką, chociaż można dotrzeć również szlakiem górskim. Wejście na górę z 5-letnim dzieckiem nie byłoby zbyt bezpieczne, więc wybraliśmy optymalny wariant. Przez ostatnie dni szczyt był niemalże cały czas w chmurach. Na dzisiaj zapowiadali ładny dzień, więc postanowiliśmy, że spróbujemy. Okazało się, że udało się idealnie. Jechaliśmy do góry pierwszym konkursem o godzinie 8:00. Bilety kupiliśmy w piątek. Bilet normalny kosztował 68 euro. Kolejka nie dociera na sam wierzchołek. Należy wdrapać się na skałę, ale z pomocą przychodzą liny i drabina. Widoki z Zugspitze są wspaniałe.
Eibsee niedaleko Garmisch-Partenkirchen
Po pobycie na szczycie poszliśmy na spacer nad jezioro Eibsee. Startowaliśmy z parkingu pod kolejką. Przed godziną 11 była tam cała masa ludzi. Inni jeszcze próbowali znaleźć miejsce parkingowe. To miejsce chyba musi być niezwykle popularne. Usiedliśmy nad wodą tuż przy skałach, tak że można było na chwilę wejść i się ochłodzić. Wokół jeziora poprowadzony jest szlak, można wypożyczyć rowerki wodne, udać się na rejs statkiem itd. Jest tam sporo atrakcji.
Skocznia Große Olympiaschanze
Po drodze podjechaliśmy pod skocznię Große Olympiaschanze w Garmisch-Partenkirchen. Na tym obiekcie rozgrywany jest konkurs do Turnieju Czterech Skoczni. Widzieliśmy, że skocznia w niedzielę była zamknięta, natomiast było tam sporo ludzi, ponieważ obok kursuje kolejka Bergstation Eckbauerbahn.
Dzień 8 – 24.07.2023 | Grossglockner Hochalpenstraße na zakończenie naszej przygody w Alpach
Miłym akcentem zakończyliśmy naszą alpejską przygodę. Plan na dziś był taki, aby zjeść śniadanie, które mieliśmy wliczone w cenę noclegu, następnie na godzinę 9:00 zobaczyć Wodospady Krimml, a później na widokową wysokogórską drogę Grossglockner Hochalpenstraße. Pogoda zweryfikowała dzisiejszy dzień. Po obudzeniu, okazało się, że musimy zmienić nasze plany. Pogoda nie była jednak tak łaskawa, jak prognozy dzień wcześniej. Po godzinie 6 rano okazało się, że okno pogodowe jest tylko do godziny 10:30 na wysokogórskiej drodze.
Zrezygnowaliśmy ze śniadania, które planowo miało być o 7:30. Zrezygnowaliśmy również z Wodospadów Krimml. Wszystko postawiliśmy na górskie widoki. Musieliśmy natychmiast wyruszyć z noclegu. Dojazdu mieliśmy 1 godzinę 20 minut do kasy biletowej na wjeździe. Jeszcze tutaj musimy zaznaczyć, że w dniu przyjazdu dostaliśmy od gospodarza specjalne karty dla nas, dzięki którym mieliśmy w wyznaczonych miejscach zniżki lub darmowe wejścia, mogliśmy korzystać z jakimiś bonusami z komunikacji i wiele innych.
Karty te są na czas pobytu – my mieliśmy je na dwa dni. Dziś skorzystaliśmy z nich na bramkach, gdzie płaci się za przejazd Grossklockner Hochalpenstrasse. Wjazd kosztuje 40 euro. Ze względu na to, że mieliśmy tę kartę, to nie płaciliśmy nic za przejazd. Gdy minęliśmy bramki to zaczął się wspaniały spektakl. Wijąca się 48-kilometrowa droga pomiędzy górskimi szczytami na początku prowadziła nas do najwyżej położonego punktu widokowego na poziomie 2571 m n.p.m. – Edelweiss-Spitze. Przy dobrej pogodzie można zobaczyć z tego miejsca 30 trzytysięczników. My nie mieliśmy takiej widoczności. Z kolejnymi chwilami pogoda się pogarszała, a nas każda zatoczka zachęcała do zatrzymania się. Widoki mieliśmy wspaniałe. Pierwszą połowę trasy mieliśmy w dobrych warunkach. Jednak druga już taka nie była. Na ostatnich kilometrach wiedzieliśmy, że nie będzie nam dane zobaczyć najwyższego szczytu Austrii – Grossglockner 3798 m n.p.m. oraz lodowca Pasterze tuż pod nim. A zobaczyć to można z Kaiser-Franz-Josef-Hohe.
Droga powrotna
Z wysokogórskiej drogi wracaliśmy już w deszczu i burzy. Po 7 godzinach w trasie zatrzymaliśmy się na nocleg w Czechach niedaleko Brna. Do domu mamy 4 godziny. Być może coś tutaj jeszcze zobaczymy.
My zamek Hohenwerfen zwiedzaliśmy jakieś 5 lat temu i niestety nie było możliwości w języku polskim. Dzieci do tej pory pamiętają tamte szlaki i góry przyjazne dzieciom ( huśtawki na szlakach i panie, które w kasach dawały lizaki). Miłego zwiedzania.